Święta góra Tunupa i Salar de Uyuni (Tunupa), Boliwia
Wiele razy podczas długich podróży zadawałem sobie pytania: Jakie jest twoje ulubione święte miejsce lub gdzie jest najpiękniejsze miejsce, w którym kiedykolwiek byłeś? Prawie zawsze odpowiadam, że mam dziesięciu lub dwudziestu ulubionych, ale nie można powiedzieć, jakie jest najpiękniejsze miejsce, jakie widziałem. Piękno można znaleźć w wielu formach, kiedy podróżuje się po ziemi tak szeroko, jak tylko ja byłem w stanie to zrobić. Są strzeliste góry zabarwione szkarłatem zachodzącego słońca, wdzięczne wydmy ciągnące się jedna za drugą jak okiem sięgnąć, są jeziora położone w otoczeniu tak subtelnie pięknym, że jedyne słowo, które je opisuje, to niebiańskie. Jak mógłbyś wybrać spośród tej palety doskonałości?
A jednak, gdybym miał wybrać miejsce o prawie nieporównywalnym pięknie, równie dobrze mógłbym wybrać wielkie słone jezioro w południowej Boliwii. Współczesne mapy najczęściej nazywają jezioro Salar de Uyuni, ponieważ w pobliżu jego południowo-wschodniego brzegu znajduje się małe miasteczko o tej nazwie. Ale zapytaj miejscowych rdzennych mieszkańców, których przodkowie mieszkali wokół jeziora od tysięcy lat. Dowiesz się, że jego nazwa nie jest związana z Uyuni, ale ze świętą górą Tunupa, która wznosi się jak unoszący się miraż z jej północnych brzegów.
Salar jest tylko prawdziwym jeziorem, z wodą przez kilka tygodni lub miesięcy w roku (a czasem nie ma wody przez wiele lat). Bo to nie woda czyni z niego jezioro, ale morze soli. Nieco ponad dwanaście tysięcy kilometrów kwadratowych i wznoszący się wysoko w Altiplano na wysokości 3720 metrów, Salar de Tunupa jest rozległą przestrzenią najbielszej bieli, jaką widziałem gdziekolwiek na ziemi. Bielsze nawet niż niezwykłe wydmy gipsowe południowego Nowego Meksyku, kolejne święte miejsce pokazane na tej stronie internetowej.
Nie ma dróg przez solne równiny, tylko sezonowe ślady pozostawione przez kilka jeepów, które zabierają podróżnych w inne miejsce na świecie. Cisza jest kompletna; nie usłyszysz tu żadnego dźwięku poza trzaskiem kryształków soli pod twoimi stopami. Lśniące miraże otaczają horyzont we wszystkich kierunkach, podczas gdy fioletowe góry majaczą w mglistej oddali. Pośrodku, przebijając płonącą biel, znajduje się mała wyspa Isla Inkahuasi; jego ostre granie skał wulkanicznych, czarne jak najciemniejszy atrament. Jedynymi dowodami życia na wyspie są obfitość wysokich i futrzastych zielonych kaktusów oraz kilkadziesiąt nieśmiałych królików z długimi, kreskówkowymi uszami. Spędziłem trzy dni na tej wyspie i otaczającym ją morzu nieskazitelnej soli i było to dla mnie przeżyciem duchowej ekstazy. Połączenie oślepiająco białej ziemi, kobaltowego błękitu nieba i złotego słońca poruszyło mnie jak niewiele innych miejsc. Po prostu przebywając w tym miejscu, można znaleźć stan wewnętrznego spokoju. Nie trzeba podejmować żadnego wysiłku, aby osiągnąć ten stan, ponieważ środowisko ci to daje. Spotkani przeze mnie podróżnicy, którzy tu byli, wspominali, że nawet po kilku tygodniach nieobecności nadal odczuwali siłę jego obecności.
Dusty Magic Bus, Laguna Verde (powyżej 11,000 XNUMX stóp), Boliwia